top of page

Cała prawda o Kakslauttanen Arctic Resort

„Welcome to our winter wonderland”(Witaj w naszym zimowym raju), głosi kartka, którą wraz z małym szampanem, tabliczką czekolady, wkładana jest do tzw. VIP koszyka. Właśnie ten koszyk jest świetnym odzwierciedleniem jakim miejscem jest Kakslauttanen.


Ten to właśnie zimowy kurort ma, wysokie aspiracje oraz bardzo wygórowane ceny, lecz niski poziom usług. Za noc w szklanym igloo, które jest w stanie pomieścić jedynie dwa łóżka oraz ubikację, której górna ściana nie jest oddzielona od reszty igloo (czytaj, zero prywatności oraz dużo smrodu) zapłacisz ponad pięćset euro za noc. Małe igloo nie posiadają prysznica, więc aby się umyć trzeba się udać do sauny, w której są komunalne prysznice. Zważywszy na to, że temperatury na zewnątrz spadają daleko poniżej zera, nie jest to idealne rozwiązanie. Plusem igloo jest fakt, że są szklane więc można obserwować ,przez nie, zorze polarne, leżąc w swoim łóżku, ale co jest plusem jest i też minusem. Igloo są niestety bardzo blisko siebie więc brakuje w nich prywatności. Za niemalże tysiąc euro za noc możesz wynająć większe igloo, które posiada prysznic oraz jest w stanie pomieścić 4 osoby. Niektóre z igloo są niepoprawnie ukończone, widać tutaj pośpiech budowlańców, również między igloo można natknąć się na kupkę stłuczonego szkła lub szyby oczekujące aż ktoś je wstawi. Oprócz igloo Kakslauttanen oferuje chatki za 594 euro/noc, które posiadają aneks kuchenny, łóżko typu queen, 2 łóżka piętrowe oraz saunę, jest to tańsza oraz wygodniejsza opcja, lecz aby zobaczyć zorzę polarną musicie zarzucić kurtkę, naciągnąć czapki na czoło oraz zawinąć szalik wokół szyi i udać się na zewnątrz. Kompromisem, który jest połączeniem igloo oraz chatki jest tak zwane kelo-igloo, niestety noc w kelo igloo kosztuje 911 – 1,167 euro/noc w zależności od ilości osób. Jak już pewnie zauważyliście Kakslauttanen jest bardzo drogą destynacją. Czy wartą pieniędzy? Odpowiedź jest bardzo prosta: nie.


Kakslauttanen to nie tylko wygórowane ceny za zakwaterowanie. Za posiłek, w marnej restauracji, zapłacicie krocie, ceny zaczynają się od 12 euro za zupę, reszty możecie się domyśleć. Oczywiście będąc w Laponii warto spróbować różnych atrakcji jak jazda sańmi zaprzęgniętymi przez renifery czy psy husky (152-215 euro), przejażdżka skuterem śnieżnym (127-164 euro) itp. Kakslauttanen dodatkowo pobiera opłaty za wizytę na farmie husky (32 euro) czy też w domu Świętego Mikołaja za którą zapłacie 93 euro za wejście do zwykłego domu, w którym stoi choinka. Przyjeżdżając z walizkami, możemy liczyć na pomoc w ich przewozie, oczywiście za „drobną: opłatą 7 euro, nie chcąc wydawać pieniędzy na takie drobnostki jak przewóz walizek, możemy je rzucić na sanki i sami zaciągnąć do naszego zakwaterowania. Kurort podzielony jest na część wschodnią i zachodnią. Będąc w zachodniej części nie będziecie mieli problemu z dostaniem się do restauracji czy innych atrakcji, lecz jeśli Wasza chatka znajduję się we wschodniej wiosce, za dojazd należy oczywiście zapłacić (7 euro).


Kakslauttanen nie jest jedynie drogim kurortem, to miejsce nieszczęśliwych pracowników, którzy traktowani są jak liczby a nie istoty ludzkie. W okresie jednego miesiąca zwolniło się 7 osób. Na każdego nakładany jest stres i niewyobrażalna ilość pracy. Oczekiwanym czasem na posprzątanie jednego igloo jest 15 min. Wózek, z płaskimi oponami kółek, którego jeden z nich ledwo się trzyma, służy tu do przewozu absolutnie wszystkiego, od czystych prześcieradeł, przez brudne szklanki, na worku ze śmieciami, skończywszy. Kurortem kieruje o połowę młodsza od swojego partnera, dziewczyna właściciela, która pragnie kontroli nad wszystkim. Przez nią przechodzą maile, ona ustala plan dla wszystkich, bez jej zgodny ani rusz.

Kakslauttanen jest bezdusznym wytworem Jussi’ego Eiramo, który w latach 70-tych zaczął serwować kawę przybywającym tu turystom, a z czasem,stawiać tutaj chatki. Od chatki do chatki przybywało nowych budynków niszcząc dziewicze piękno Laponii. Nic dziwnego, że nad Kakslauttanen wiecznie ciążą ciężkie chmury, to Sami, rdzenni mieszkańcy Laponii, zapewne przeklęli to miejsce.

bottom of page